No i stało się, nasza wyprawa dobiegła końca. Ostatni dzień i noc spędziliśmy w Trapani - mieście portowym usytuowanym na zachodnim krańcu Sycylii.
O godzinie 12-ej byliśmy już pod mieszkaniem Simony, która wynajęła nam je na ostatnią noc. Ponownie mieliśmy przyjemność przekonać się jak bardzo sympatyczni i pomocni są mieszkańcy wyspy. Simona, podobnie jak Claudia w Palermo i Fabio w Katanii, przygotowała dla nas mapy i informacje o wszystkich najważniejszych atrakcjach w okolicy. Mieszkanie położone na 10 piętrze (w Trapani taka wysokość to rzadkość) było bardzo duże i ładne, ale nie zwracaliśmy na to większej uwagi, bo i tak mieliśmy tutaj jedynie zostawić walizki i spędzić noc. Najbardziej cieszył nas balkon i widok na całe Trapani oraz morze.
Niestety okazało się, że do Trapani przyjechaliśmy za późno. Mieliśmy w planach pojechać do Segesty, na saliny lub wodolotem na wyspę Favignana (tutaj przeszkodził zbyt silny wiatr).
Postanowiliśmy więc zwiedzić samo Trapani. Przewodniki na temat tej miejscowości nie mówią nic lub mówią niepochlebnie toteż ruszyliśmy trochę niezadowoleni. Trapani nie urzekło nas tak jak Palermo, ale uważamy, że miasto ma swój czar.
Aleja dziwnych drzew
Trapani zdecydowanie jest miejscem bardziej przyjaznym niż Katania. Warto zwiedzić port, do którego cumują naprawdę duże statki oraz mnóstwo kutrów rybackich. Stare miasto, choć zaniedbane, również ma swój urok. Chyba największą wadą są plaże, które, delikatnie mówiąc, nie zachęcają do kąpieli. To kolejne miejsce, gdzie można podejrzeć jak żyją Sycylijczycy, bo ilość turystów nie jest przeważająca i to uważamy za bardzo duży plus. Ludzie żyją tutaj trochę spokojniej, nie ma takiego szalonego ruchu ulicznego.
Ciekawy zakaz w Trapani
Pełno tutaj takich białych piesków.
W tle kibice miejscowego klubu oglądają mecz. Tu chyba nikt nie ogląda siatkówki. Cholera.
Po pysznym kus kus z tuńczykiem (tradycyjne danie w Trapani) wróciliśmy do mieszkania, aby obalić ostatnie sycylijskie winko.
Dziękujemy wszystkim za dobre słowa dotyczące bloga. Jest nam miło, bo się nie spodziewaliśmy, że się komuś spodoba, tym bardziej, że wszystkie posty i zdjęcia wstawialiśmy za pomocą telefonu. (laptop na urlopie to zło :)
Mamy nadzieję, że blog nigdy nie zniknie z internetu i będzie naszą pamiątką, a jeśli ktoś przy okazji zaciekawił się Sycylią tak jak my, to bardzo nam miło.
ARRIVEDERCI !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz