J.W.Goethe
W zwiazku z krótkim pobytem w Palermo następnego ranka ruszyliśmy dalej zwiedzać miasto. W drodze do Monreale celowo gubiliśmy sie w kolejnych starych uliczkach. Właściwie już samo to błądzenie warte jest zwiedzenia tego urokliwego miasta. Po drodze minęliśmy za namową Claudii tutejsze bazary. Widok różnych nieznajomych nam owoców, warzyw, ryb, owoców morza i związane z tym przyjemne i nieprzyjemne zapachy był delikatnym szokiem. Najważniejsza jednak jest atmosfera tych miejsc, czyli przekrzykujący się sprzedawcy zachwalający swe produkty, ich wesołe przyśpiewki i obowiązkowe pakowanie towaru w gazetę lub papier.
Palermo to nie tylko obskurne budynki i zaniedbane ulice. Po drodze mijamy dwa piękne parki. Jeden z dziwnymi porozrastanymi drzewami, drugi z palmami niczym w Miami:)
Po drodze mijamy tez słynną fontannę, od której wywodzi się powszechnie używana nazwa placu "Piazza della Vergonga", czyli "Plac Wstydu", ponieważ liczne męskie i kobiece postaci są nagie. Podobno zakonnice z Palermo były tak oburzone z powodu budowy fontanny, że odłamały nosy postaciom mężczyzn - tylko skromność powstrzymała je od zniszczenia bardziej oczywistych dowodów męskości:)
Pominiemy opisywanie mijanych zabytków. Po pierwsze dlatego, że w pośpiechu nie mogliśmy ich dokładnie zwiedzić, po drugie, aby nie zanudzać kolejną katedrą czy kościołem, których w Europie mamy mnóstwo.
Wyjątkowym zabytkiem jest jednak cel naszej podróży, czyli katedra w Monreale. Katedra ta jest pomnikiem najwspanialszych tradycji sztuki i architektury arabskiej, normańskiej i bizantyjskiej. Znajduję się ona na nieciekawych przedmieściach Palermo. Warto jednak pokonać niechęć, jaką budzi otoczenie, ponieważ kościół, a zwłaszcza mozaiki we wnętrzu, stanowią największy skarb sztuki na Sycylii. W środku należy sobie zdać sprawę, że epizody ze Starego i Nowego Testamentu nie są namalowane. To mozaika (kwadraciki 1cmx1cm) o całkowitej łącznej powierzchni prawie 6000m2, na którą zużyto 2200kg złota. Tajemnicą jest też jakim cudem udało się wznieść tak wspaniały kościół w zaledwie 10 lat.
Po pokonaniu 180 stopniów wchodzimy na dach, skąd roztacza się wspaniały widok na katedrę, krużganki, Palermo i Monreale. Krużganki stanowią szczytowe osiągnięcie sztuki arabsko-normańskiej. Niezliczone arkady są oparte na ponad 220 parach kolumn, wśród których trudno znaleźć dwie podobne.
Po takich pięknych widokach postanowiliśmy "obrzydzić" sobie nasz pobyt i ruszyliśmy pooglądać trupy:)
Catacombe dei Cappucini to nie jest miejsce dla dzieci i dla osób wrażliwych. Już na samym wejściu mijała nas Włoszka, która z niesmakiem powtarzała, że ma juz dość. W katakumbach znajdują się zwłoki ok. 8tys. ludzi w ubraniach z danego okresu. W środku czujemy zapach wilgoci i rozkładu. No właśnie, i tutaj pierwsza niespodzianka. Wyobrażaliśmy sobie, że truposze będą w postaci kościotrupów, a tutaj okazuje się, że zwłoki są w różnych fazach rozkładu. Widzimy pozostałości skóry, kawałek ucha, komuś zachowały się wąsy. Przyjemnie nie jest, bo mamy wrażenie, jakby nas obserwowali... Ten dziwaczny katalog śmierci jest zupełnie unikalny. W innych katakumbach znajdują się magazyny kości i czaszek, ale tylko tutaj podjęto starania, by unieśmiertelnić ciała.
Chowano tutaj osoby duchowne, a następnie bogatych ludzi, którzy chcieli skorzystać z tego perwersyjnego przywileju. Stosowano rozmaite metody konserwacji ciał. Zwłoki przechowywano np. w kąpieli z arszeniku. Kiedyś wszystkie zwłoki miały szklane oczy, ale w 1944r. amerykańscy żołnierze zabrali je w charakterze pamiątek. Fajne pamiątki, nie ma co.
Największe wrażenie robi ciało dwuletniej Rosalii Lombardo zmarłej w 1920r. Balsamista wykonał kawał "świetnej" roboty, bo dziewczynka wygląda jak żywa, jakby tylko na chwilę zasnęła. Nie zapomnimy tego miejsca nigdy.
Jutro opuszczamy Palermo. Smutno, bo zostaliśmy tu ciepło przyjęci i wiemy, że te 2 dni to jednak było trochę za krótko, aby w pełni nacieszyć się tym miejscem.
Następny przystanek: Catania. Z nieobliczalną Etną oraz Taormina. Arrivederci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz